Szkoła podstawowa – fotografii przyrody – cz.19

Fotografowanie przyrody

19.

Dusza w fotografii

Daję ten wpis tuż przed wigilią 2021, przy okazji świątecznych rozważań o przejawach istnienia duszy. Chociaż duszy nie widać, słyszymy o jej istnieniu przez całe życie (także o uduchowieniu, a także niestety o bezduszności).

Czytając różne teksty o fotografii, spotykałem się ze stwierdzeniem, że fotograf może tchnąć w swoje dzieło duszę. Skłoniło mnie to do podjęcia tu dyskusyjnego z natury zagadnienia możliwości istnienia duszy w fotografii.

Jak doświadczyć istnienie duszy w fotografii?

Patrząc na człowieka, fotografię człowieka czy jego portret malarski można by doszukiwać się istnienia duszy w jego oczach,  wyrazie twarzy, a nawet w pochyleniu głowy. Ale czy fotografia przyrodnicza poza takim ludzkim tematem też może mieć duszę? Jeżeli przyjmiemy, że w fotografii mogą być zawarte treści domyślne, których nie widać wprost, ale patrząc na zdjęcie mocno się je wyczuwa, to twierdzę że tak – może. Fotografia bowiem, podobnie jak każda widzialna rzecz; chociaż odbierana jest oczami, to jej obraz może zaistnieć w naszym umyśle dopiero dzięki temu, że jest realizowany w mózgu. Patrzą oczy, ale widzi mózg, zatem fotografowi czasem udaje się stworzyć iluzję istnienia  duszy, podobnie jak na płaskim przecież zdjęciu można wywołać iluzję przestrzenności. 
 
Dusza w fotografii, jeżeli jest, jest bytem wręcz wyimaginowanym, ujawniającym się tylko w umyśle oglądającego. Z jednej strony jest dowodem wrażliwości autora oraz wyrazem jego odczuć, jakie miał podczas robienia zdjęcia. Z drugiej strony, fotografia z duszą powinna uruchamiać wrażliwość oglądającego, skłaniać do myślenia, budzić emocje, nawet zachwyt. Tylko jak taką fotografię zrobić?

Odniesienie do malarstwa i rzeźby (ten fragment przeredagowałem 13-01-2022)

Malarstwo i rzeźba do połowy XIX w. pokazywały piękno, ale czy wyrażały duszę? Greckie i rzymskie posągi, obrazy włoskich malarzy zachwycają harmonia i nieskazitelnym pięknem ludzkich ciał. Ale moje oczy często nie mogą w tych wielkich przecież arcydziełach dostrzec duszy; widzę bardzo statyczne pozy, nawet u dyskobola Myrona.

Wszystko jest genialnie pokazane, ale ciało dyskobola jest raczej mocno wyidealizowane, i chociaż  bardzo dynamicznie skomponowane, pozujący atleta musiał pozować w bezruchu. Współcześni dyskobole nie byli w stanie odtworzyć takiej pozycji podczas wyrzutu dysku. Ale dla oglądających nie ma to znaczenia – można z przyjemnością oglądać piękną muskulaturę ciała młodego mężczyzny – to zupełnie wystarczy. Obrazy włoskich czy hiszpańskich mistrzów pędzla, chociaż mocno upozowane, są piękne. Czy to odbiera im artystyczną wielkość? Ani trochę – taka była malarska wizja sztuki ówczesnych mistrzów pędzla.

A my dzisiaj nadal te arcydzieła podziwiamy. Czy można w nich dostrzec duszę? W bardzo wielu tak, można, szczególnie w dziełach Leonarda da Vinci. Duszę „widzę” także obrazach Rembradta van Rijn, gdzie z cienia wyłaniają się świetliste ludzkie twarze, a także w jego najbardziej mrocznych portretach. Jednak największym, dla mnie, dziełem z duszą jest „Portret matki” Henryka Rodakowskiego. Z bardzo ciemnego tła emanuje mądra, pełna ciepła matczyna twarz, a uzupełniają ją splecione ręce.

Ale wróćmy do fotografii

Myślę, że z fotografią jest podobnie, tyle że trudniej. Wydaje mi się, że fotograf musi się do tego bardziej przyłożyć niż malarz. Dobry malarz interpretuje temat i mierzy się tylko z subiektywnymi ograniczeniami w samym sobie (wszystko zależy od niego). Fotograf musi uwzględnić jeszcze obiektywne ograniczenia fizyczne fotografowanej sceny i użytego sprzętu technicznego. Jeżeli potrafi wykorzystać swoją wrażliwość, a dzięki swojej twórczej inwencji pokaże temat emocjonalnie i potrafi zawrzeć w zdjęciu coś, co nas głębiej poruszy, fotografia ma szansę dostać duszę.
 
Na zdjęciu z duszą nie wszystko musi być wyraziste i dobrze doświetlone; lepiej zostawić oglądającemu trochę kadru (a może nawet sporo) w nieostrościach, w cieniach, we mgle – jednym słowem w domyśle – niech pracuje umysł oglądającego. Jeżeli fotografia działa mocno na wyobraźnię i uruchamia emocjonalny odbiór oglądanego obrazu, możemy powiedzieć nawet, że temat „żyje”.
 
Fotografami, w których dziełach wyczuwam duszę, są m.in. Sebastiao Salgado, Hengki Koentjoro czy Vincent Munier. Ich pozbawione koloru zdjęcia robią na mnie wielkie wrażenie. Wydaje mi się to dziwne – jak to właściwie jest – czy dusza jest biała czy czarna? Czyżby dusza nie lubiła koloru? Myślę, że kolor – dominując w naszym widzeniu, może czasem utrudniać dojrzenie duszy w fotografii. A może tylko trudniej jest zrobić kolorową fotografię z duszą? Nie mniej, wielu fotografów to potrafi. Dla mnie kolorowymi fotografiami przyrodniczymi, w których przejawia się dusza, są prace Wiktora Wołkowa. Często daleko im do doskonałości technicznej i precyzji w uchwyceniu detali, co jest tak często zalecane, ale wyczuwa się, że w ich wykonanie włożone zostało serce.

Niżej kilka moich zdjęć

Co do których mam cichą nadzieję, że oglądający dopatrzą się w nich duszy. Pierwsze zdjęcie jest wprost fotografią duszy – nie ma fizycznego ciała ptaka; utrwalona została tylko jego ulatująca dusza:

To zdjęcie wymaga jednak kilku słów wyjaśnienia. Otóż „ślad swojej duszy” pozostawił gołąb grzywacz, uderzając w szybę okienną. W rzeczywistości jest to tylko ślad gołębiego pudru. Niektóre gatunki ptaków, w tym gołębie, mają pióra pudrowe służące do pielęgnacji całego upierzenia.

Grzywacz chciał przelecieć między odbiciami drzew w oknie; odbijając się od szyby, pozostawił pudrowy ślad – przeżył i odleciał. Na tym zdjęciu (również na pozostałych) nie chodzi o fizyczną prawdę, chodzi o wizualne wrażenie odciśnięte w mózgu oglądającego.

Życzę Wam duchowego przeżywania nadchodzących Świąt oraz owocnego fotografowania w Nowym Roku 2022.

Scroll to Top